poniedziałek, 25 marca 2013

Curry z ciecierzycy i groszku / Historia curry / Kmin rzymski



Curry to nazwa, którą ludzie zachodu określają nieskończoną ilość potraw pochodzących z kuchni Indii, Bangladeszu, Tajlandii, Sri Lanki i pozostałych krajów południowo-wschodniej Azji. Ich cechą charakterystyczną jest wykorzystanie aromatycznej mieszanki przypraw i ziół, a bazę stanowią zazwyczaj papryczki chilli, czosnek i imbir. Nazwa pochodzi od tamilskiego słowa kari, które oznacza "sos", a została adaptowana przez Brytyjczyków, którzy - zadziwieni mnogością aromatycznych dań tamilskich kupców - postanowili wrzucić je wszystkie do jednego worka. 




Curry to również nazwa mieszanki przypraw, którą w XVIII wieku hinduscy kupcy postanowili sprzedawać leniwym Anglikom - Anglikom, którzy nie mieli zamiaru tworzyć swoich własnych masali, lecz pożądali odrobiny egzotyki. Wszyscy doskonale znamy smak i zapach żółciutkiego proszku, dodawanego do najróżniejszych dań, od majonezowych sałatek po keczup. 
Dzisiaj jednym z "narodowych" dań Wielkiej Brytanii jest butter chicken - kurczak w przyprawionym sosie z pomidorów, masła i przypraw, który powstał  ponoć jako wynik improwizacji hinduskiego szefa kuchni, Simona Mahli Chahala. A jak myślicie, z jakiego języka pochodzi nazwa innego popularnego dania, vindaloo? Otóż vin to wino, alho to czosnek... po portugalsku. Danie to wymyślili bowiem portugalscy kupcy, którzy w XVI wieku osiedli na zachodnim wybrzeżu Indii. 

Curry to wreszcie nazwa rośliny Murraya Koenigii, drzewka, którego liście bywają - choć wbrew pozorom wcale niekoniecznie - składnikiem mieszanki przyprawowej. Zazwyczaj smaży się je razem z cebulą na samym początku przygotowywania dania. Niestety nie widziałam w Polsce świeżych liści curry, a i suszone trudno dostać. Może ktoś coś wie?


Curry to jedno ze słów, które w mojej kuchni pojawiają się najczęściej, a odnoszą się do bardzo wielu przepisów - od gęstych, bardzo aromatycznych, dość ciężkich potraw z soczewicy i/lub grochu (dal), przez lżejsze, aromatyczne mieszanki warzyw w pomidorowym sosie z przyprawami, aż po - kompletnie inne, ale równie pyszne - tajskie curry z mleczka kokosowego i zielonej, czerwonej lub żółtej pasty (najlepiej domowej roboty), z tofu i ryżem. 

No właśnie - dodatki. Curry podaje się z ryżem lub plackami, z chutneyami i raitą. Tutaj także istnieje nieskończona liczba kombinacji i przepisów. Choć w wersji klasycznej i "pełnej" z jedzeniem dietetycznym curry nie mają wiele wspólnego (i mówię tutaj nawet o wersjach wegetariańskich - smak przypraw wydobywany jest zazwyczaj dzięki dużej ilości tłuszczu, sosy zagęszczane są mąką i śmietaną, w sosie najlepiej macza się chlebki lub ryż; choć uwielbiam, po wyjściu z hinduskiej czy nepalskiej restauracji zawsze czuję się jak beczka; nieco lepiej jest w przypadku curry tajskich), da się je też przygotować w taki sposób, by stały się elementem zdrowej, wiosennej diety. Co więcej, w zaplanowanym przeze mnie programie oczyszczającym (o którym więcej w następnym poście) również z pewnością znajdzie się przepis na curry.

Dzisiaj wersja zdrowa, dość szybka, nieklasyczna, odchudzona, ale bardzo smaczna. 

Curry z groszku i ciecierzycy
Przepis własny (2 osoby)

300 g ugotowanej ciecierzycy (ew. puszka)
pół szklanki mrożonego groszku
nieduża cebula lub szalotka (posiekana)
ząbek czosnku (starty)
kawałek świeżej, ostrej papryczki*
kawałek imbiru (starty)
płaska łyżeczka przyprawy masala*: pół łyżeczki kminu, kolendry, nasion kopru włoskiego, gorczycy (jasnej lub ciemnej) podgrzewamy na patelni; kiedy zaczną pachnieć, ugniatamy je w moździerzu; możemy przygotować większą ilość przyprawy, a także modyfikować proporcje, zależnie od naszych preferencji; przygotowywanie masali to sztuka, o której mam nadzieję jeszcze pisać)
laska cynamonu
puszka pomidorów
olej, sól 

Na oleju podgrzać cebulę, dodać sól i przyprawy, smażyć, aż cebula zmięknie, a masala zacznie mocno pachnieć. Dodać imbir, czosnek i papryczkę, a po ok. 2 minutach groszek. Kiedy ten lekko zmięknie (można ew. dodać odrobinę wody), dorzucić ciecierzycę i wlać pomidory. Gotować na wolnym ogniu 15-20 minut, od czasu do czasu mieszając. Podawać ze świeżą kolendrą, jogurtem, chutneyem, chlebkami...




Składnik na dziś: 

KMIN RZYMSKI (nie mylić z kminkiem) to roślina z rodziny selerowatych, która pochodzi prawdopodobnie znad Morza Śródziemnego, lecz obecnie nie występuje już w stanie dzikim. Używana jest od setek lat - popularna była już w średniowieczu. Jest ważnym składnikiem mieszanek przyprawowych, często występuje w kuchniach południowo-wschodniej Azji, Meksyku, Bliskiego Wschodu, niektórych regionów Chin. 
Kmin od wieków stosowany jest w medycynie ayurvedyjskiej, a zachodnie badania zdają się potwierdzać przynajmniej niektóre z tradycyjnych przekonań: jest źródłem żelaza, magnezu, wapnia i manganu, a także błonnika pokarmowego. Ten ostatni wspomaga trawienie, dlatego kmin jest tak dobrym składnikiem przy przygotowywaniu dań z ciężkostrawnych roślin strączkowych. Istnieją badania, wedle których kmin może mieć pozytywny efekt w leczeniu cukrzycy, a także - i to będzie dla nas ważne przy projektowaniu planu oczyszczającego - wedle których ma on działanie przeciwutleniające.

Wybrane źródła: 
http://nutritiondata.self.com/facts/spices-and-herbs/184/2
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18789666
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12220968
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18720171

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz