Trzy lata temu, przed wakacyjnym wyjazdem do Nowego Jorku, zrobiłam dość obszerny research. Szukałam ciekawych wystaw, musicalu, który chciałabym zobaczyć na Broadwayu, miejsc, w których mieszkali James Dean i Andy Warhol. Szukałam w końcu najlepszych w NY... hamburgerów. Może to się, i owszem, wydawać nieco dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że nie jem mięsa, jednak po pierwsze chciałam, by spróbowała ich moja mama, po drugie - chciałam trafić w kultowe nowojorskie miejsca, choćby tylko po to, by spałaszować frytki, wypić colę i przez chwilę poczuć się jak pełnoprawna obywatelka Manhattanu. Było warto: wizyta w kultowym Burger Joint w hotelu Le Parker Meridien to atrakcja, którą polecam nawet odwiedzającym Nowy Jork ortodoksyjnym weganom;)
Zaczęło się od tego, że w internecie wynalazłam adres, pod którym podają najlepsze hamburgery w NY. Moja nowojorska ciocia przyprowadziła nas na właściwą ulicę, przyprowadziła pod właściwy numer, minęłyśmy tenże właściwy numer, cofnęłyśmy się, znów poszłyśmy przed siebie i znów się cofnęłyśmy. "Dobra, tu stoi jakiś wypasiony hotel dla bogatych nowojorczyków, fajnie, ale jakie hamburgery?" - niecierpliwiła się mama. Pomyślałam sobie, że zrobiłam jakąś kompletną głupotę i że pewnie w hotelu znajduje się knajpa, w której podają kanapki z opiłkami złota i białymi truflami za 50 dolarów, o których czytamy czasami w artykułach w rodzaju "najdroższe kanapki świata". Pomyślałam, że zajrzymy, a potem ja się pokajam, przyznam, że internet to narzędzie szatana i pójdziemy na coś normalnego do jedzenia.
Wątpliwości nie opuściły mnie, gdy weszłyśmy do super-ekskluzywnego, hotelowego holu. Kiedy jednak rzuciłam okiem na pustawą, hotelową restaurację, pomyślałam sobie, że to nie może być to. No i miałam rację - pani consierge wskazała nam niepozorny korytarz, który prowadził do... budki z hamburgerami. Tak, tak, hotel Le Parker Meridien został zbudowany "wokół" albo wręcz "na" kultowej, hamburgerowej budce. Ściany pełne graffiti, na nich plakaty seriali, menu wypisane markerem na kartkach - oto właśnie Burger Joint, miejsce rekomendowane w słynnym rankingu Zagat.
Hamburgery były podobno "dokładnie takie, jakie powinny być". Po prostu dobre mięso, dobra bułka, świeże dodatki. Nic, co udawałoby "high dining", za to smakujące jak prawdziwy kotlet, w prawdziwym pieczywie, z prawdziwymi warzywami - moja mama i ciocia, na co dzień niechętne fast foodom, powiedziały, że tak właśnie powinna wyglądać "buda z hamburgerami" - raz na pół roku, kiedy nachodzi chętka na coś niedozwolonego, powinno się pójść właśnie tam - do knajpki, która ani nie jest McDonaldem, ani nie dodaje trufli do czegoś, co jest typowym ulicznym żarciem.
Nic na to nie poradzę, burgery mnie kręcą, zawsze byłam wielką fanką tych wszystkich sosików, dodatków, cudów na kiju. Oczywiście nie jestem fanką wołowiny, dlatego też cieszę się, że całkiem sporo lokali oferuje wegetariańskie, a nawet wegańskie wersje "kanapek z kotletem". Takie - zdrowsze, pyszne, wegetariańskie a nawet wegańskie - inspirowane burgerami cuda, można też oczywiście zrobić w domu. Dzisiaj pierwszy raz spróbowałam takich z pęczaku i chociaż przyznam szczerze, że moimi faworytami pozostają burgery z ciecierzycy i fasoli, te też były doskonałe.
Pęczakowe burgery z konfiturą z czerwonej cebuli
Przepis kombinowany na 4 duże burgery
100g kaszy jęczmiennej
100g pęczaku
nieduża cebula, posiekana i podsmażona na oliwie
ząbek czosnku
garść natki pietruszkiłyżka bułki tartej
majeranek, sól, świeżo mielony pieprz
olej do smażenia
Kasze gotujemy metodą risotta (tzn. dolewając po odrobinie wody i często mieszając), żeby była jak najbardziej kleista, około 15 minut. Przekładamy do miski, dodajemy cebulkę, rozgnieciony czosnek, posiekaną natkę pietruszki, bułkę tartą i przyprawy do smaku - ja dodałam majeranek, ale myślę, że tymianek, rozmaryn czy różne rodzaje papryki też sprawdzą się super. Masa powinna być zwarta i kleista, tak żeby z łatwością dało się formować burgery. Smażymy je na kilku łyżkach oleju, odsączamy na papierowym ręczniku.
Konfitura z czerwonej cebuli
2 duże czerwone cebule
gałązka świeżego rozmarynu
olej rzepakowy
2 łyżeczki brązowego cukru
2-3 łyżki octu balsamicznego
szczypta soli
Cebulę kroimy w piórka, podsmażamy na oleju z gałązką rozmarynu, solimy. Po około 10 minutach dodajemy cukier i smażymy jeszcze chwilę, żeby się skarmelizował. Dodajemy ocet, odparowujemy, ewentualnie przyprawiamy jeszcze solą. Wyjmujemy rozmaryn. Podajemy na ciepło lub na zimno.
Reszta burgera to już kwestia własnej inwencji: u mnie były bułeczki pełnoziarniste, ogórek kiszony, pomidor, bazylia, koperek, odrobina majonezu (można pominąć lub dać wegański) i jeszcze trochę świeżej, czerwonej cebuli.
Składnik na dziś:
PĘCZAK - Jest to całe, pozbawione łuski ziarno jęczmienia. Z niego powstają kasza jęczmienna i perłowa. Posiada wiele cennych składników mineralnych, m.in. fosfor i potas. Zalecany osobom z podwyższonym cholesterolem, nadciśnieniem, chorobami krążenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz