poniedziałek, 7 lipca 2014

Izraelski miesiąc miodowy. Część druga: FALAFEL I SABICH

Falafel to z pewnością najpopularniejsza kanapka Izraela, sabich jest tuż za nim. O ile genialne, smażone, ciecierzycowe kuleczki są  w Polsce bardzo dobrze znane (a nawet całkiem sporo lokali - jak Mezze czy Hummus Bar - robią je bardzo dobrze), o tyle sabich nie jest jeszcze zbyt popularny (choć oba powyższe miejsca również je serwują). 



Pochodzenie falafla jest kontrowersyjne: niektórzy uważają, że jego ojczyzną jest Liban, inni - że Egipt. Kompromisowe stanowisko zakłada, że danie jest równie libańskie, co egipskie, a do tego palestyńskie i zaadoptowane przez Izraelczyków jako ich narodowy skarb. Słowo ma znaczenie podwójne - oznacza zarówno ciecierzycowy kotlecik, jak i kanapkę - i z tego właśnie biorą się kontrowersje: w Izraelu przeważa znaczenie pierwsze, zaś w Libanie same kotleciki podaje się jako jedno z wielu mezze.
Ludzie powracający z podróży, odkrywający tam "autentyczne" smaki, mają czasem tendencję do mędrkowania: "moi drodzy, zawsze jedliście falafle ŹLE, któż to widział dodawać do kanapki kapustę, w Izraelu je się je tylko z pomidorami, ogórkami i tahiną, ewentualnie ostrym sosem". Zazwyczaj prawda leży pośrodku, tak jest i tym razem: najbardziej klasyczna, purystyczna wersja rzeczywiście zakłada dodatek "sałatki izraelskiej" (pomidory, ogórki, cebula), sosu z tahiny, ew. schugu - jemenickiego ostrego sosu. Absolutnie nie znaczy to jednak, by w wielu miejscach nie jadło się ich także z innymi dodatkami - kapustą właśnie, najróżniejszymi piklami (z marchewki czy bakłażana), natką pietruszki etc. Faktycznie, nie sądzę, by ktoś dodawał majonezowe sosy, ale to chyba dlatego, że są one w tym przypadku zupełnie bezsensowne. 
Jedliśmy różne falafle, takie i takie - na zdjęciu widać wersję "na bogato", zakupioną - by nie było wątpliwości - w istniejącym od 60 lat punkcie w starej Jaffie. 



Pochodzenie sabichu jest z kolei irackie, a do Izraela przywieźli je w latach 40. i 50. XX wieku iraccy Żydzi. Było to danie tradycyjnie jedzone w Szabat, kiedy nie wolno gotować. Wszystkie główne składniki - grillowane bakłażany, jajka na twardo i tahinę - przygotowywano wcześniej i jedzono z gotowanymi ziemniakami. Okazało się, że świetnym pomysłem jest zrobienie z tych składników kanapki, włożono je więc do pity, dodano ambę, czyli coś w rodzaju chutneya z mango - wynik relacji handlowych Irakijczyków z Hindusami - a z czasem także sałatkę izraelską i różne pikle. Dzisiaj sabich to chyba największy street foodowy konkurent falafla, którego naprawdę warto spróbować. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz